Ach ten Boguś, podoba mi się do szaleństwa. Boguś, mój najlepszy przyjaciel, znamy się od piaskownicy. Oczywiście najpierw było okładanie się łopatkami, rozwalanie sobie nawzajem babek z piasku, później wzajemne docinki, ale na szczęście już przed kilku laty odkryliśmy, że jednak chłopcy i dziewczynki nie muszą się zwalczać. Zaczęło się od wspólnych wycieczek rowerowych, gry w koszykówkę po szkole na boisku, rozmów do późnej nocy. I tak się już przyjaźnimy od kilku ładnych lat. Tylko szkoda, że TYLKO przyjaźnimy. Tylko co tu zrobić, gdy ja taka nieśmiała, a zresztą co będzie, jak się okaże, że on nie, a ja tak. I nici z przyjaźni. Także chyba lepiej mieć Bogusia jako przyjaciela, niż nie mieć go w ogóle. I tak by pewno pozostało, gdyby nie pewna karta, którą wysłał mi z okazji urodzin.
Oczywiście wcześniej też wysyłaliśmy sobie elektroniczne kartki, sms-y ze śmiesznymi życzeniami, kartki z życzeniami imieninowymi i pozdrowieniami z wakacji, a nawet małe miłosne kartki na walentynki, takie trochę śmieszne, trochę na serio. Kiedyś nawet, w przypływie dobrego humoru, dla żartu, on wysłał mi kartki najpierw na Dzień Babci, później na Dzień Mamy, a ja mu dla rewanżu kartkę na Dzień Dziadka i Dzień Ojca. I jak tu się w takim nie zakochać? Przecież życie byłoby strasznie nudne, szare i smutne, gdyby nie Boguś. Ale do rzeczy, jak to się mówi.
Zbliżały się akurat moje osiemnaste urodziny. Boguś, jako starszy ode mnie o rok, już przekroczył tę niezwykłą granicę i nawet często nabijał się ze mnie, że jestem jeszcze dzieciak. Do tej pory cieszyłam się, że moje urodziny wypadają w lipcu, bo nie musiałam obchodzić w szkole całej tej szopki urodzinowej, z publicznym śpiewaniem sto lat!, częstowaniem cukierkami i takimi tam głupotami. A to wszystko przez tę moją nieśmiałość. Gdy tylko znajduję się w centrum uwagi, zaraz palę cegłę, czyli nabieram iście buraczkowego koloru, od szyi aż po cebulki włosów. Ale tym razem było mi smutno, bo Boguś był wtedy na wakacjach, w jakimś uroczym „ciepłokrajowym” miejscu. Obiecał rodzicom, że przed wyjazdem na studia, spędzi z nimi cały lipiec.
No i siedziałam sobie taka smętna, że Bogusia nie ma akurat wtedy, gdy ja wchodzę w dorosłość. Postanowiłam więc posiedzieć sobie na Internecie i tak jakoś z przyzwyczajenia sprawdziłam sobie moją pocztę. Patrzę, a tu elektroniczna karteczka osiemnastkowa, od Bogusia! Pamiętał jednak. Ucieszyłam się jak nigdy i już myślałam, że nigdy nie ucieszę się bardziej. Ale się pomyliłam, bo moja radość rosła wraz z czytaniem tego, co mi ten mój szalony Przyjaciel napisał:
„Kochana Przyjaciółko! Dzisiaj obchodzisz swoje 18. urodziny. Nie będę Ci życzył tego, co wszyscy, bo Ty nie jesteś dla mnie tym, czym są wszyscy, a i ja nie chcę być dla Ciebie tym, kim są dla Ciebie inni. Przyjaźnimy się już ładnych parę lat, ale ja już nie chcę się z Tobą tylko przyjaźnić. Ba ja Cię kocham! A teraz mogę Ci to powiedzieć bez lęku, że ktoś posądzi mnie o wykorzystywanie nieletnich. Jeśli i Ty czujesz to co ja i zechcesz być moją dziewczyną, to uczynisz mnie najszczęśliwszym z facetów, jakie chodzą po tej plaży, rozgrzanej do czerwoności. A jeśli jednak łączy nas tylko przyjaźń, to mam nadzieję, że do mojego powrotu ochłoniesz, zapomnisz o moim wyznaniu i nadal będziemy przyjaciółmi. Czekam z niecierpliwością na Twoją odpowiedź. Wszystkiego najlepszego, Twój Boguś”.
To były najpiękniejsze, życzenia urodzinowe, jakie kiedykolwiek dostałam. Co odpisałam, nie wiem, ale teraz odliczam już dni, do powrotu MOJEGO Bogusia.